Zobacz temat
 Drukuj temat
Claude Bailly
wewau

i.imgur.com/0WP3pbH.png

Niekiedy (jeszcze zanim do miasta napłynęli pierwsi zarażeni, a oddalone o setki kilometrów bliźniacze strefy wolnego handlu poupadały niczym domki z kart; w tych nie tak odległych czasach, gdy arterie Tianjinu tętniły życiem) Claude myślał, że nitki mostów przerzuconych przez rzeki, bulwarów, uliczek i plamy parków utrwaliły się na pod jego powiekami jak obrazy na kliszy; niekiedy odnosił wrażenie, że mógłby prowadzić z zamkniętymi oczami, zdawszy się na pamięć rąk i nóg. Prawdopodobnie nie skłamałby zanadto mówiąc, że trzy czwarte czasu spędzonego w Chinach przesiedział na miejscu kierowcy - prowadząc lub czytając, gdy akurat znużony, ale oddany niczym tkwiący od lat u boku pana pies na postoju czekał na swojego chlebodawcę - podczas gdy zza jego pleców znad upoważnień i projektów umów dyktowano mu polecenia: "pojedź okrężną drogą - zamierzam się spóźnić"; "tym razem skrótem"; "stań tu niedaleko"; "skręć, zapomniałem o urodzinach Laetitii - siódme; co mogłaby chcieć dostać siedmiolatka?". Jeździli od punktu A do B przez C i D, a jeżeli wymagały tego okoliczności - jak chociażby rozbawienie idące w parze ze złym samopoczuciem nad ranem po bankiecie dyplomatycznym - i przez punkty E i F wprost do A; niezależnie od tego, co nie działoby się na kanapie z tyłu, Claude za każdym razem z wymaganym od niego taktem udawał, że nie widział niczego poza nawierzchnią i znakami, że nie słyszał niczego poza miarowym pomrukiwaniem silnika i wduszanymi w oddali klaksonami.
Potem zmieniło się wszystko i zarazem nic.
Tianjin widziany z perspektywy przechodnia wydał się mu obcym miastem - nie wiedzieć w którym momencie odległości wydłużyły się, gdzieś wśród zaułków zniknęła pewność siebie i przekonanie o tym, że nie zgubiłby się wśród budynków. Z początku jeżeli nadarzała się sposobność wyrzucał właścicieli z zaparkowanych już na zawsze na środku ulicy samochodów, a z czasem zarzucił ten pomysł z dwóch powodów: pierwszym było to, że warczenie pracującego układu napędowego w wyludnionym mieście przyciągało niezdrowe zainteresowanie pozostałych przy życiu; drugim zniknięcie paliwa ze stacji i niektórych baków. Mimo tego jego porządek nie uległ zmianie - przemieszczał się z punktu A do B, do C i D; realizował wyznaczone cele - z tym, że wyznaczał je sobie sam i wszystko to robił już wyłącznie dla siebie.
Po paru tygodniach na ustach ponownie zagościł pierwszy nikły uśmiech pogodzenia z losem - należałoby przyznać, że stanowił on jedynie blady cień, marne odbicie dawnego uśmiechu; niektórzy powiedzieliby, że był on czymś nie na miejscu, jednak zapominano o tym, że cynizm i humor w wielu przypadkach stanowiły nie tyle wyraz wyrachowania, co ostatnią linię obrony przed załamaniem.

Edytowane przez wewau dnia 08-11-2020 17:20
i.imgur.com/KbqHyug.gif
 
Przejdź do forum:
Logowanie
Nazwa użytkownika

Hasło



Nie możesz się zalogować?
Poproś o nowe hasło
Aktualnie online
· Gości online: 4

· Użytkowników online: 0

· Było użytkowników: 211
· Ostatni użytkownik: Acanthi
1,859,081 unikalne wizyty